czwartek, 23 maja 2013

Czas podsumowań

Hej,
po 23 dniach powróciliśmy do Polski w komplecie.
Około 10.000km za nami, setki litrów paliwa przepalonego przez nasz silnik, hektolitry wypitej wody, kilogramy zjedzonych warzyw, owoców i pierogów, godziny nieprzespanych nocy... ale warto było.

Przyszedł czas aby nieco podsumować, a przede wszystkim uzupełnić informacje, których nie mieliśmy wcześniej okazji dopisać. W najbliższym czasie uzupełnimy również praktyczne wskazówki, a jest o czym pisać :)

Przede wszystkim dziękujemy wszystkim tym, którzy trzymali za nas kciuki, organizowali nam pomoc w sytuacjach awaryjnych.
Dziekujemy naszemy sponsorowi "Planetamlodych" za udzielone wsparcie finansowe w realizacji projektu.
Wielkie ukłony w stronę forum technicznego pasjonatów mercedesa, http://mb201-124.eu/ za porady, wskazówki i rekomendacje przed wyjazdem, w trakcie oraz tuż po nim.
Dziękujemy naszym patronom i portalom turystycznym za promocję udzieloną naszej wyprawie, a przede wszystkim promocję turystyki i szerzenie wiedzy praktycznej.

I na koniec dziękujemy naszym przyjaciołom, znajomym i nieznajomym, którzy kibicowali nam w trakcie ostatniego półrocza, a przede wszystkim podczas tych trzech krótkich tygodni.

Zdecydowanie chcemy potwierdzić, iż wybór mercedesa W124 2,5D był strzałem w dziesiątkę. Auto jest mega komfortowe, stosunkowo ekonomiczne, pojemne i proste w budowie. Zdecydowanie wszystkie jego zalety zostały wykorzystane, nawet urwany kielich w trakcie podróży nie powstrzymał go od dotarcia do mechanika. Pomimo niskiego zawieszenia, ani razu nie urwaliśmy tłumika czy miski olejowej, a wręcz udało się bez większych problemów pokonać nocą przełęcz na Drodze Wojennej. Podczas całej trasy Batumi wspiął się trzykrotnie na przełęcze powyżej 2200mnpm, nie raz zaliczył 30cm dziury, a pomimo to nadal przemieszcza się do przodu.

niedziela, 12 maja 2013

UPS Awaria !!!

Awarie w 23 letnim samochodzie niestety mogą się zdarzyć, ale na to co nas spotkało w Iranie (a może źródło awarii było jeszcze w Turcji) nie bylismy przygotowani...
Na szczęście, dzięki naszej wielkiej zaradności :), udało nam się auto naprawić.
Oto krótki opis przygody:

Wczoraj w Iranie mielismy poważnego zonka, dziwne dźwięki z prawego lewego koła i po otwarciu maski okazało się, że urwany jest kielich amortyzatora :(trzymał się jedynie na ok 30% obwodu, choć było widać, że był wcześniej już spawany w kraju. w turcji i w Iranie na bocznych drogach kilka razy trafiły się dziury, które wstrząsneły całą karoserią. Pierwsza decyzja - jedziemy bardzo powoli do Armenii, zeby tylko wyjechac z Iranu (mielismy na to tylko 2 dni). na szczęście stan dróg głównych w Iranie jest dobry wiec mozolnie zmierzalismy ku granicy. w Marand mielismy kontakt do Couchsurfera, który dobrze znał angielski, załatw'ił nocleg i stwierdzilismy, ze jednak spróbujemy poszukac miejscowego mechanika. rano po odwiedzeniu kilku warsztatów dotarlismy do właściwego który robi "cusz", czyli spawa.
rzucił okiem na postawione na ulicy przed warsztatem auto i nagle wyciągnął podnośnik, palnik i zabrał się do pracy, wciąż w połowie na ulicy !! :)
oczywiscie zebrało sie 10 gapiów i pomocników, wszyscy pomocni, ciekawi i uśmiechnięci. spec poczyscił trochę, wstawił do urwanego kielicha kawałek blachy z jakiejś karoserii i zaczął spawać. po ok 2 godzinach - gotowe, wiec wzmocnilismy jeszcze spaw na 2 kielichu i zapytalismy o cene: rachunek 10 $ !! uradowani dalismy mu 20$.obok była wymiana olejów, której właściciel jest po studiach IT (dobra praca ponoć tylko dla 'koleżków'), wiec chcielismy zajrzeć do skrzyni, nikt nie miał odpowiedniego imbusa, ale po 30 min jakiś się zorganizowało i w skrzyni sucho - na dolewkę poszło 1 litr oleju. nie było zalecanego castrola i mobila, wiec poszedł miejscowy do skrzyn manulanych. rachunek za olej 5$ (z napiwkiem). na koniec zdjęcie pamiątkowe i ruszyliśmy w stronę Armenii. jak olej lokalny bedzie równie dobry co lokalne paliwo (spalanie chyba spadło do ok 6l/100 km) to ze skrzynią chyba problemów nie będzie. po kilkuset metrach problem z wrzucaniem 4 zniknął zupełnie. bzycznie pozostało.dojechalismy do Armenii i niestety pogorszył się mocno standard dróg.
pozdrawiamyzałoga Batumi 1
po lewej główny mechanik - spawacz, po prawej Saber z CS

Naderwany kielich - zdjęcie wykonane przy podniesionym aucie, więc szpary prawie nie widać.



Cały zespół (a przynijmniej jego główna część).

Następny do naprawy właśnie został przywieziony -  w tym przypadku naprawa będzie pewni nieco dłuższa niż 2-3 godziny :)


A tutaj krótki filmik poglądowy :)
http://www.youtube.com/watch?v=UOnC9WF1Shc&feature=youtu.be



sobota, 11 maja 2013

Khoda Hafez

Khoda Hafez - czyli niech Bóg Cię strzeże (niezależnie od tego w jakiego Boga wierzysz) to jedno z ostatnich słów, jakie nauczyliśmy się w Iranie.  ///wcześniej pawie do perfekcji opanowaliśmy liczenie do 10 po persku i parę słów takich jak: ryż, mięso, dzień dobry, dziękuję...///


Oficjalnie przekazujemy, iż opuściliśmy Islamską Republikę Iranu, co ma swoje zalety jak również wady :)
Z zalet: w końcu rozumiemy co do nas mówią, czujemy się już prawie jak w domu (dookoła słowianie), jest cieplej (sic!)
z wad: drogie paliwo - ok 1$, strasznie nierówne drogi i póki co ciągle przez góry...

W przeciągu ostatniego tygodnia wiele się u nas działo, ale po kolei. Jak widzieliście w telegraficznym skrócie w międzyczasie odwiedziliśmy sporo miejsc. 

Na początek wschodnia Turcja i Kurdystan. Mieliśmy wielką przyjemność odwiedzić Nemrut Dagi, zabytek chroniony przez UNESCO oraz Diyarbakir z jego drugim największym na świecie, po chińskim, murem. Niesamowicie kolorowo ubrani ludzie, wszechobecne dzieci, uliczki i domy pamiętające czasy średniowiecza sprawiają, iż stolica Kurdystanu jest warta odwiedzenia.

W drodze na południe ku granicy z Irakiem natrafiliśmy na przepięknie położone na skalnym zboczu Maridan. Równie stare jak europejska cywilizacja z jednej strony jest kolorowym jarmarkiem niczym zakopiańskie Krupówki, z drugiej zaś można w nim odnaleźć perełki w postaci tradycyjnego sklepu z mydłem, w którym zakupy zwykł niegdyś robić sam książe Karol. Wierzcie lub nie, ale nawet na tym końcu świata, gdzie do granicy z objętą wojną Syrią (na zdjęciu za płotem jest już Syria) jest mniej niż 30km można spotkać ludzi mówiących po Polsku. My mieliśmy okazję zamienić kilka słów z mieszkańcem Łodzi, który chwilowo przebywa u rodziny.

Sporo szczegółów, dotyczących usterek i awarii samochodu, które niestety się zdarzają, można znaleźć na forum mercedesa:
http://mb201-124.eu/topic/22728-friends-in-benz-watek-techniczny/page__st__40

piątek, 10 maja 2013

W Iranie :)




Niestety z powodu niezbyt dobrej pogodu i skrócenia wizyty w iranie chyba nas ominie ten Savalan :( moze następnym razem się załapiesz :)



 
Wczoraj, po około 20 godzinach spędzonych na granicy udało nam się wjechać do Iranu :) początkowo chcieliśmy przekroczyć granicę Turecko/irańską koło Van, ale z powodu braku Carnet de Passage wysłano nas na drugie przejście: koło Dougabayzit. Po 5 godzinach w trasie dotarlismy do granicy, ale z powodu błędnego wbijania pieczątek przez Tureckich celników i policjantów, okazało się, że musimy czekać do rana, wiec czekał nas nocleg w strefie niczyjej :)
Rano znów 5 godzin załatwiania niewiadomo czego przez Turków, potem 2 godziny po stronie Iranskiej i w koncu wjechaliśmy razem z Batumi do Iranu!!!

W Tabriz przy rezerwacji hotelu spotkała nas para Iranczyków i z radością zaprosiła do siebie, z czego oczywiście skorzystaliśmy :)

W Iranie z różnych względów mamy do spędzienia tylko 4 dni, więc plan będzie mocno napięty :Tabriz, Urmia, Ardabil, Julfa  i dalej do granicy z Armenią.
Więcej szczegółów w kraju z łatwiejszym dostępem do interentu....

sobota, 4 maja 2013

aktualizacje?

Jak widzicie w poprzednich postach, nadrabiamy zaległości :P
nie zawsze zawieje nam wystarczająco internetu czy czasu na bieżące posty ...
Już niedługo opublikujemy kolejne - mamy tez kila filmów z naszej drogi do wschodniej Turcji.

Obecnie jesteśmy w mieście Mardin - 27 km od granicy z Syrią.
Wszyscy się bawią i piją..niedalekiej wojny i dramatów ludzi ani widu ani słuchu.

Po przekroczeniu rzeki Eufrat (tak - tej z lekcji historii ;P) zobaczyliśmy inny świat - Kurdystan.
Już niedługo opiszemy i załączymy zdjęcia :)

A już jutro spróbujemy dostać się do Iraku.

Na zachętę:
Partyjka w coś w stylu szacho-warcabów w Diyarbakir - nieoficjalnej stolicy tureckich Kurdow

Bliskie spotkanie ze stadem baranów (i owiec) w środku niczego, a konkretnie to na drodze w stronę zapory Ataturka, na której niespodziewanie skończył się asfalt - od tego momentu będziemy raczej unikać dróg, które na mapie mają kolor biały :) 

Przejazd przez kanion, który nagle pojawił się na naszej drodze 'na skróty', a w nim wesołe stado kóz.

czas na chwilkę zapomnienia

Po naszych wojażach przez Bałkany do Turcji oraz przez Kapadocję postanowiliśmy odpocząć trochę nad Morzem Śródziemnym. Nasz wybór padł na przyjemną małą miejscowość Yumurtalik.
A co można robić nad morzem?  Opalać się, pływać i jeść pyszne soczyste melony i arbuzy :)
Dodatkowo nauczyliśmy kilku miejscowych nastolatków grać w frisbee :)

Mimo planów nocowania na pobliskim campingu, na naszej drodze napotkaliśmy Kucuk Pension (Mały pensjonat) którzy zaoferował nam klimatyzowane pokoje z łazienką za 35 lira za nic ;))) cena w sam raz dla nas. I tak spędziliśmy upojne 1,5 dnia nad morzem, połączone z naprawą? (sprawdzaniem) zamka centralnego w Batumi, którzy przeżył swoje chwile buntu i nie chciał zamknąć bagażnika.. po pewnych pertraktacjach uzgodniliśmy wspólną wersję i rytuał zamykania samochodu :)))

Już wkrótce filmiki z naszego plażowania ;)








Awaria Batumi1

Podczas naszego pobytu w Kapadocji Batumi1 uległ małej awarii. W późnych godzinach nocnych tłumik samochodowy zaczął bardzo głośno pracować. W międzyczasie przejechaliśmy plastikowy słupek leżący na drodze, co mogło być potencjalną przyczyną awarii. Szybki przegląd na pobliskiej stacji nie wykazał uszkodzeń, ale zdecydowanie tłumik nie pracował prawidłowo.

Wczesnym rankiem wraz z Mustafą, u którego nocowaliśmy (znaleźliśmy go na couchsurfing) udaliśmy się do mechanika samochodowego. Przepchnęliśmy traktor Lamborghini na dalszy plan i Batumi1 zaparkował na kanale. Szybki przegląd miejscowego mechanika tłumikarza znalazł nieszczelność pomiędzy środkowym a końcowym tłumikiem. 5 minut pracy, wymiana uszczelki pomiędzy tłumikami oraz 20TRY jak zapłata za wykonaną usługę przywróciły ciszę w samochodzie.


Szlaki Kapadocji

Trochę może nie chronologicznie, ale cóż... nie zawsze zawiewa nam Internetem ;)
Zanim polecieliśmy balonem w Kapadocji byliśmy też na długim spacerze po okolicznych dolinach - a dokładnie Red Valley.
Szlak prowadzi najpierw przez różne chaszcze i pola i kiedy wędrowiec straci już nadzieję że zobaczy zapierające dech w piersiach formacje skalne.. zaczyna się zabawa :))
Najpierw nieśmiało: kilka przejść pomiędzy skałami oraz wąskimi korytarzami.. a potem jest coraz ciekawiej. Mieliśmy okazję wspinać się po drabinać, zobaczyć pięny kościół wyrzłobiony w skale, podziwiać rosyjskich rowerzystó którzy pokonywali drabinę z rowerami, no i oczywiście podziwiać pięne widoki na około ;)
Niestety lub stety nieliczne mapki na szlakach zostały usunięte.. więc przydaje się poczucie orientacji, dodatkowa wszyscy mijani turyści wymieniają się informacjami skąd dokąd którą droga i jak długo.
My zwiedziliśmy tylko 1 dolinę, a jest ich tam wiele! i na prawdę warto je zobaczyć.











czwartek, 2 maja 2013

Balonowo

W Kapadocji dużą popularnością cieszą się przeloty balonami nad dolinami - my też skusiliśmy się na tą przyjemność ;)

Lecieliśmy pięknym czerwonym balonem, który został zakupiony w tym roku ;)
Na koniec przelotu uprał się i "zawisł" nad szosą i latarniami, a potem nie bardzo chciał odlecieć znad Love Valley :P

Więcej zdjęć na naszym profilu na FB https://www.facebook.com/Friends.In.Benz



środa, 1 maja 2013

CAPPADOCIA

Ostatnie dwa dni byly nıeco szalone :) na poczatek ruszylısmy w trase z Edırne do Kapadocjı do ktorej mıelısmy 1000 km, a dodatkowo przejazd przez Stambul. W trasıe spotkala nas mala przygoda z gumowym slupkıem, ktora skonczyla sıe rozszczelnıenıem wydechu. Dojechalısmy ok polnocy, przenocowalısmy i z rana zwıedzılısmy polowe Kapadocjı oraz zarezerwowalısmy wymarzony lot balonem. Mımo obowiazkowej pobudkı ok 3:30 rano i dosc wysokıej ceny bylo warto ı szczerze polecamy. Cıezko znalezc gdzıekolwıek dostep do internetu wiec relacja skromna, ale potwierdzamy, ze zyjemy :-)