Oczywiście część naszej wyprawy zajmować będą góry, być może
nie tak dużą część jak zwykle, ale nie obejdzie się z pewnością bez kilku dni
trekkingu oraz zaliczenia paru ciekawych szczytów. Na pierwszy ogień, choć dopiero
po przejechaniu ponad 3000
km, pójdzie Nemrut Dagi – góra w środkowo-wschodniej
Turcji, która słynie z ruin Kompleksu świątynno-sepulkralnego (czyli wg
wikipedii powiązanego z kultem zmarłych). Nie jest to bynajmniej cmentarz (choć
cmentarze też już zwiedzaliśmy – jak chociażby słynny Wesoły Cmentarz w Săpânţa
w Rumunii) lecz usypany, wysoki na 50 metrów kurhan i grupa monumentalnych rzeźb
wokół niego. Całość znajduje się na wysokości 2134 m n.p.m. i mimo, że
prawie na samą górę można wjechać samochodem, to myślę, że może stanowić dla
nas niezłą rozgrzewkę. Podobno najlepiej być na szczycie o wschodzie lub o
zachodzie słońca, więc pewnie będziemy próbować tak właśnie ułożyć trasę…
Niedaleko stąd płynie biblijny,
rajski Eufrat, który planujemy pokonać na promie, a być może uda się też
skosztować pysznego, świeżo grillowanego pstrąga prosto z Eufratu. Nieco
bardziej na południe stoi wielkie
jezioro zaporowe w poprzek Eufratu zapora
Ataturk – wymiary robią wrażenie: długość ok. 1800 m
i wysokość 169 metrów. Wielkie jezioro powyżej wydaje się z kolei super miejscem do popływania.
Wracając do Nemrut Dagi - jest jeszcze jeden szczyt w Turcji o tej samej nazwie i pewnie okaże się kolejnym punktem na trasie :)
Wracając do Nemrut Dagi - jest jeszcze jeden szczyt w Turcji o tej samej nazwie i pewnie okaże się kolejnym punktem na trasie :)