Ukraina – nasz wschodni sąsiad. Dzięki wspaniałej
kulturze, cudownym ludziom i pięknym terenom państwo to, w przeciągu kilku
ładnych lat, zagościła wielokrotnie na naszej mapie wyprawowej. Z dala od
niedzielnych turystów w obcasach na szlaku oddawaliśmy się w pełni podziwianiu
piękna gór w ich pełnej okazałości. Z uwagi na brak szczegółowych map, często
za radą naszego człowieka-mapy, Adama, obieraliśmy kierunek…na azymut!

I tak podczas pierwszego z wyjazdów zebraliśmy
się w składzie wrocławsko-szczecińsko-warszawkim. Któż
by wtedy przypuszczał że po 9 latach nadal będziemy ze sobą
spędzać czas w ten sam sposób. Któż by wtedy przypuszczał, że Marcin
wyjedzie do Warszawy, Frugo będzie przedsiębiorcą, a Adam ekspertem od ocen
środowiskowych. Podczas tego wyjazdu, nieco przez przypadek, został zaproszony
Herman, który w ostatniej chwili uratował wyjazd jednemu z nas swoimi starymi,
zużytymi butami trekkingowymi... już wtedy przejawiało się w nim zamiłowanie do
nadawania drugiego życia przedmiotom z pozoru niepotrzebnym. Połoninę
Borżawską schodziliśmy wzdłuż i w szerz, w słońcu, śniegu, deszczu, ale z
uśmiechem na twarzach, aby w międzyczasie zejść trzykrotnie do małej
miejscowości Bereżniki u podnóża gór.
Podczas
tego trzydniowego pobytu blisko natury jedliśmy dziko rosnące jeżyny słodsze od
malin, poszukiwaliśmy wody w przyschniętych strumieniach, smakowaliśmy jagód na
połoninie oraz spotkaliśmy górską Rusałkę! Eksplorowaliśmy różne zakamarki
Połoniny Równej, przemierzając przez Lutańską Holicę, Riwnę oraz inne okoliczne
szczyty i przełęcze. Po wojażach, zmęczeni ale usatysfakcjonowani, powróciliśmy
do Lyuty odebrać nasz postrach szos. Podczas drogi powrotnej zatrzymaliśmy się
w miasteczku niedaleko granicy, na iście królewską ucztę, na którą składały się
same ukraińskie dania. Próbowanie potraw, i nie tylko, z danych miejsc jest
jednym z najlepszych doznań na każdej wyprawie. Gdy już apetyt był zaspokojony,
a żołądki pełne powróciliśmy na trasę ku Polsce i ku naszym miastom.
Kolejny
raz Ukraina udowodniła nam, że warto ją odwiedzić, pokazała swoje piękno,
otwartość, serdeczność i gościnność. Przez te wszystkie lata zapuszczaliśmy się
w kolejne zakątki Karpatów Wschodnich, aby wejść na Stiu, Popa Iwana i wiele
mniej znaczących pagórków i szczytów.
A
to sprawia, że z każdym wyjazdem jest nam coraz bliższa i nie raz, nie dwa, z
wielką chęcią i przyjemnością zagościmy na jej terenach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz