Nasza coroczna wesoła zabawa w
kajakowanie nawet dla wytrawnych kajakowiczów – za jakich się mamy już od
kilku lat, a dokładnie od 2008 roku – zawsze kryje jakąś niespodziankę
;) Tak, od razu rzuciliśmy się na
„głęboką wodę”. Drawa wartko płynąca w obrębie Drawieńskiego Parku Narodowego
to nie lada wyzwanie. Corocznie na przełomie czerwca i lipca zbieramy się z
całej Polski by spędzić kilka magicznych chwil w ciasnym, mokrym kajaku,
tylko po to by na koniec wiosłowania zasiąść w wygodnych fotelach
wykonanych z uklepanej ziemi, kamienia, szczyt luksusu stanowią
drewniane ławki. Zwykle, rozpoczynamy spływ w sobotę od samego rana….. co jak
się okazuje nie dla wszystkich znaczy to samo (Warszawa, Wrocław musi
przyjechać już w nocy z piątku na sobotę, po ciemnemu rozbić namioty, coś
wypić bo przecież człowiek nie
wielbłąd) ale to już takie małe smaczki naszej barwnej grupy.
|
|
|
|
Rozpoczynamy z plaży w Drawnie i płyniemy…. nic się nie dzieje….
płyniemy…. palimy….. no to może jakiś batonik, chwila pogawędki z
kajakowiczami…. płyniemy i nagle, zwalone drzewa, zatory, wywrotka, ktoś
nabrał wody w kajak! Słychać tylko krzyki „nie bokiem do nurtu!!” (te
pouczenia są domeną Fruga, który oprócz głośnych komend…. potrafi w swej
fantazji postanowić po przeniesieniu kajaka po nabrzeżu – po kolana w błocie
- do niego wskoczyć i zatopić towarzyszkę – próba utopienia nie powiodła się,
ale przecież jeszcze nie raz pojedziemy na kajaki;))
|
|
|
|
Przystajemy na osuszanie odzienia wierzchniego i posiłek, papieroska
i coś do picia, po kilku chwilach z nowym zapasem sił wskakujemy do kajaków
(przeważnie postój jest przy miejscowości Barnimie).
|
|
|
|
I dalej jak w akapicie powyżej. Na koniec dnia docieramy do bazy,
wciągamy kajaki, osuszamy się, w tzw.
międzyczasie małe piwko. Rozbijamy namioty, no to może po piwku (piwka jakoś
nigdy nikt nie zapomniał, a śledzi do rozbicia namiotu i owszem;)).
|
|
|
|
Następuje długo wyczekiwany moment… ognisko, kiełbaski, trochę
chlebka, dużo wody ognistej, nowe
znajomości (Herman - mistrzem w zawieraniu nowych znajomości zawsze wypatrzy
sobie jakiś nowych towarzyszy na polu namiotowym). Kolejny dzień. Niedziela.
Mimo to nie próżnujemy, czasami w palącym słońcu, czasami w strugach deszczu
ubrani w gustownie wycięte worki na śmieci. I znowu wieczór przy ognisku.
|
|
|
|
Kolejny, ostatni dzień zaczynamy od…ekstremalnych treningów pływania kajakami trafi się również jakaś eskimoska i sprint dwójkami pod prąd (manewry wykonuje jedynie część męska ekipy, Ladies w tym
czasie zażywają kąpieli słonecznych ;)) – naturalnie musicie pozostawić tę
informację dla siebie, przede wszystkim nie mówcie o tym Panu od którego
wypożyczamy kajaki. Liczymy na waszą dyskrecję ;)
|
|
|
|
Z wolna, rekreacyjnie dopływamy do Elektrowni, przenosimy kajaki,
równie leniwie dopływamy do ostatniego przystanku….. następuje nielubiany
czas pożegnań. Wrocław i Warszawa odjeżdżają pierwsi, Szczecin jak zwykle
zamyka imprezę. Żegnamy się, ale nie na długo…do zobaczenia najpóźniej za rok
;)
|
|
|
|
DO ZOBACZENIA ZA ROK ! ! ! |
Spływy kajakowe 2008-2012
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz