Spływy kajakowe 2008-2012


       Nasza coroczna wesoła zabawa w kajakowanie nawet dla wytrawnych kajakowiczów – za jakich się mamy już od kilku lat, a dokładnie od 2008 roku – zawsze kryje jakąś niespodziankę ;)  Tak, od razu rzuciliśmy się na „głęboką wodę”. Drawa wartko płynąca w obrębie Drawieńskiego Parku Narodowego to nie lada wyzwanie. Corocznie na przełomie czerwca i lipca zbieramy się z całej Polski by spędzić kilka magicznych chwil w ciasnym, mokrym kajaku, tylko po to by na koniec wiosłowania zasiąść w wygodnych fotelach wykonanych  z uklepanej ziemi, kamienia, szczyt luksusu stanowią drewniane ławki. Zwykle, rozpoczynamy spływ w sobotę od samego rana….. co jak się okazuje nie dla wszystkich znaczy to samo (Warszawa, Wrocław musi przyjechać już w nocy z piątku na sobotę, po ciemnemu rozbić namioty, coś wypić bo przecież człowiek  nie wielbłąd) ale to już takie małe smaczki naszej barwnej grupy.





















Rozpoczynamy z plaży w Drawnie  i płyniemy…. nic się nie dzieje…. płyniemy…. palimy….. no to może jakiś batonik, chwila pogawędki z kajakowiczami…. płyniemy i nagle, zwalone drzewa, zatory, wywrotka, ktoś nabrał wody w kajak! Słychać tylko krzyki „nie bokiem do nurtu!!” (te pouczenia są domeną Fruga, który oprócz głośnych komend…. potrafi w swej fantazji postanowić po przeniesieniu kajaka po nabrzeżu – po kolana w błocie - do niego wskoczyć i zatopić towarzyszkę – próba utopienia nie powiodła się, ale przecież jeszcze nie raz pojedziemy na kajaki;))



Przystajemy na osuszanie odzienia wierzchniego i posiłek, papieroska i coś do picia, po kilku chwilach z nowym zapasem sił wskakujemy do kajaków (przeważnie postój jest przy miejscowości Barnimie). 



I dalej jak w akapicie powyżej. Na koniec dnia docieramy do bazy, wciągamy kajaki,  osuszamy się, w tzw. międzyczasie małe piwko. Rozbijamy namioty, no to może po piwku (piwka jakoś nigdy nikt nie zapomniał, a śledzi do rozbicia namiotu i owszem;)).




Następuje długo wyczekiwany moment… ognisko, kiełbaski, trochę chlebka, dużo  wody ognistej, nowe znajomości (Herman - mistrzem w zawieraniu nowych znajomości zawsze wypatrzy sobie jakiś nowych towarzyszy na polu namiotowym). Kolejny dzień. Niedziela. Mimo to nie próżnujemy, czasami w palącym słońcu, czasami w strugach deszczu ubrani w gustownie wycięte worki na śmieci. I znowu wieczór przy ognisku. 




















Kolejny, ostatni dzień zaczynamy od…ekstremalnych treningów pływania kajakami trafi się również jakaś eskimoska i sprint dwójkami pod prąd (manewry wykonuje jedynie część męska ekipy, Ladies w tym czasie zażywają kąpieli słonecznych ;)) – naturalnie musicie pozostawić tę informację dla siebie, przede wszystkim nie mówcie o tym Panu od którego wypożyczamy kajaki. Liczymy na waszą dyskrecję ;)



Z wolna, rekreacyjnie dopływamy do Elektrowni, przenosimy kajaki, równie leniwie dopływamy do ostatniego przystanku….. następuje nielubiany czas pożegnań. Wrocław i Warszawa odjeżdżają pierwsi, Szczecin jak zwykle zamyka imprezę. Żegnamy się, ale nie na długo…do zobaczenia najpóźniej za rok ;) 
























DO ZOBACZENIA ZA ROK ! ! !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz