Po przekroczeniu promem Eufratu wkroczyliśmy do Turcji
wschodniej, zdecydowanie bardziej „azjatyckiej” i zamieszkałej w dużej części
przez Kurdów. Przez ich nieoficjalną stolicę – Diyarbakir (które bardzo nam się
spodobało, może będzie o tym więcej :) – ruszyliśmy w stronę
Iraku, przekraczając kolejną z mitycznych rzek Mezopotamii (Tygrys), a
następnie zawróciliśmy na północ w stronę największego jeziora Turcji – jeziora
Van. Jezioro Van, pierwsze z 3 tzw. Mórz Armenii, jest ogromne, przejazd wzdłuż
jego południowej
i wschodniej granicy zajął nam dobre kilka godzin, ale
położenie jeziora wśród ośnieżonych szczytów, wulkanów i jego błękitna woda
rekompensowały trudy podróży. Woda w jeziorze jest słona, a z uwagi na dużą
zawartość sody (węglan sodu) jest także bardzo specyficzna, w dotyku jakby
tłusta i podobno ma właściwości piorące. (czyli tłusta jak woda z Persilem). My prania nie zrobiliśmy i nie
skorzystaliśmy tez z możliwości kąpieli, bo woda była zdecydowanie zbyt zimna. Odpoczynek nad jeziorem jednak zdecydowanie polecamy, ale chyba przyjemniej jest w późniejszych miesiącach.
jezioro Van z wulkanem Nemrut Dagi w tle. |
Sprawdzanie czy woda jest na pewno z proszkiem. |
Po następnych kilkudziesięciu godzinach byliśmy już w Iranie
i tam jeden z pierwszych punktów stanowiło jezioro Urmia, czyli czwarte z kolei
morze. Zdecydowanie najdziwniejsze i jednocześnie najbardziej unikatowe
jezioro-morze nad jakim kiedykolwiek byliśmy. Jezioro Urmia jest tak słone, że
chyba obecnie żaden gatunek ryb lub innych zwierząt nie jest w stanie w nim
przeżyć. Za to plaże… najbardziej białe na świecie – 100 % soli :).
Kąpanie się w takiej wodzie raczej odpada, plażowanie prawdopodobnie też nie
jest najlepszym pomysłem, za to spacer wzdłuż brzegu, na którym zamiast piasku
znajduje się czysta sól w postaci miejscami sypkiej, a miejscami twardej jak
skała, stanowi niezapomniane przeżycie.
Przez środek jeziora przejechaliśmy
zbudowaną całkiem niedawno drogą (otwarcie w 2008 r.), która w większości
przebiega po 15 kilometrowej, usypanej sztucznie grobli, co powoduje
„przecięcie” jeziora na pół – jedynie na krótkim fragmencie (ok. 1,5 km) zbudowany został
most. Jezioro Urmia od kilku lat szybko wysycha i bardzo wzrasta jego
zasolenie, co spowodowane jest prawdopodobnie ogólną suszą w regionie,
zużywaniem nadmiaru wody przez okoliczne miasta i wspomnianą wcześniej groblą.
W
niektórych miejscach proces wysychania jest bardzo widoczny, co sprawia nieco
„smutne” wrażenie, ale podobno rząd irański pracuje nad projektem wybudowania
kanału zasilającego jezioro w wodę z rzeki Aras. Gdyby do tego nieco wyedukować
społeczeństwo w kwestii oszczędzania wody, skutek mógłby być wyraźny (w Iranie,
który kojarzy się raczej z krajem suchym, widzieliśmy jak woda lała się
strumieniami bez potrzeby, a trawnik przy drodze podlewany był z cysterną
- prawdopodobnie rachunki z wodę są zbyt
niskie :).